wtorek, 3 kwietnia 2012

Pomoc innym.

Jest sporo osób wrażliwych w naszej szkole. Przejmują się problemami ludzi, pomagają jak tylko mogą.
Tydzień temu w Kraszewskim odbyła się sprzedaż ciast. Dochód został przeznaczony dla uczniów, którzy najbardziej potrzebują pieniędzy, szczególnie przed świętami - kiedy wydatków jest sporo. Być może to nie wrażliwość a burczenie w brzuchu spowodowało tak duży popyt na wypieki, chociaż przekonuję samą siebie, że jednak to pierwsze. 
Organizatorką i kulą napędową wszelkich akcji charytatywnych jest nasza kochana sorka Migasia, uczy biologii. Kobieta o gołębim sercu, poważnie.
 Teraz głowimy się jak możemy pomóc panu Pęczakowi- 73 letniemu 'dziadkowi', który raz przygarnął parę bezdomnych psów i takim sposobem ma ich na dzień dzisiejszy ponad czterdzieści. Ludzie widząc, że o nie dba tj. karmi zaczęli masowo podrzucać swoje pociechy, które im się zwyczajnie znudziły. Jaki jest problem? A no taki, że są w szczęśliwej czterdziestce psy agresywne. Zabijają siebie nawzajem i co najważniejsze zagrażają życiu 'dziadka'... Pan Pęczak codziennie jeździ rowerem po okolicy w poszukiwaniu jedzenia, aby je jakoś wykarmić. Można założyć, że głodne czworonogi zaatakują swego pana, gdy ten nie dostarczy im pożywienia. Sytuacją zainteresowała się pewna warszawska fundacja, przyjechali, zabrali szczeniaki i pojechali. Azyl pęka w szwach (bialskie schronisko) i nie ma możliwości by je tam oddać, notabene koszt utrzymania jednego psa wynosi 2600 zł- tyle trzeba zapłacić to może jakieś miejsce się znajdzie.
Dotknęła nas ta historia, 'dziadek' nie ma już siły opiekować się psami a pomocy nie ma gdzie szukać. Byłyśmy dziś w redakcji gazety, która napisała artykuł o panu Pęczaku. Podając jego nazwisko redaktor stwierdził , że nie pamięta takiej historii i odesłał nas do sekretarki. Ta uprzejma kobieta miała więcej do powiedzenia. Dała nam namiar na osobę, która redagowała artykuł, ale obecnie pan X jest na urlopie... Zastanawia mnie jedno. Ile osób kupiło Słowo Podlasia, przeczytało artykuł i po co w ogóle był pisany? Być może 'dziadek' myślał, że jego męczarnia się skończy, że ktoś się w końcu tym zajmie. A tu po dwóch miesiącach od wydania tygodnika nikt już o pomocy dla niego nie pamięta... 

K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz